Janina Landsberg-Śmieciuszewska

Janina Landsberg-Śmieciuszewska

Janina Landsberg-Śmieciuszewska

Przedstawiamy drugą, obok Marceliny Rościszewskiej, z bohaterskich kobiet odznaczonych Krzyżem Walecznych za postawę podczas obrony Płocka w 1920 roku  –  Janinę Landsberg- Śmieciuszewską, członkinię Służby Narodowej Kobiet Polskich. Miała zaledwie 16 lat, kiedy była jedną z organizatorek oporu wobec  zajmujących miasto wojsk bolszewickich. Na czele improwizowanego oddziału broniła rejonu Rynku Kanonicznego, a następnie z  zimną krwią opatrywała rannych, odpierała zaczepki Kozaków. Od 1915 roku prowadziła dziennik.

Jego fragmenty z 19 sierpnia 1920 roku przedstawiamy poniżej:

(…)Podbiegłam do gromady żołnierzy, którzy nie mogli się dostać na most rzucali ładownice i karabiny, chcąc się widocznie wpław przedostać na drugi brzeg. Ogarnął mnie taki spokój, że słyszałam i widziałam wszystko dziwnie prędko i jasno. Wysoko nad nami z prawej strony było słychać trzask karabinów maszynowych. Tam widać – walczą! Z lewej strony koło katedry – cisza… Stanęłam koło tych [uciekinierów] i zaczęłam im mówić o tym, że trzeba tam iść, ale nikt nie słuchał. Wtedy chwyciłam porzucony karabin maszynowy – „Chłopcy, to nie takie straszne! Ja wracam do miasta! Kto ze mną?” Jakiś mały, może dwunastoletni łobuziak nadwiślański podniósł drugi karabin i podbiegliśmy pod górę ulicą Mostową. Żołnierze nagle otrzeźwieli. Kilkunastu chwyciło karabiny w ręce i biegliśmy razem. Po drodze dołączyło się do nas jeszcze kilku żołnierzy i ranny w palce oficer, którego próżno starałam się przekonać, by objął nad nami dowództwo. (…) I tak się śmiesznie złożyło, że wszyscy robili to co i ja. Gdy zatrzymywałam się – i oni stawali, gdy biegłam – i oni biegli ze mną. Serce kołatało, pulsowało okropnie, a przez głowę przebiegało tysiące myśli – „Czy robię dobrze? Czy nie mieszam jakichś planów wojskowych? Czy może niepotrzebnie narażam tych żołnierzy, co mi zaufali itp., itp.,”

Jak wiadomo, Płock obronił się, nie bez udziału cywili. Dla młodej Śmieciuszewskiej nadszedł czas podziękowań. „Po drodze jacyś ludzie cywilni łapali mnie za ręce za coś dziękowali, coś mówili. Jakiś stolarz wcisnął mnie do swego zakładu i z trumny wyciągnął butelczyny tam chowane. Częstował całe to towarzystwo  wołając, że pije moje zdrowie. Ledwie się wykręciłam mówiąc, że jestem skautka i nie piję. (…) Szłam jak we śnie ze zmęczenia i wzruszenia, że jednak daliśmy im radę.”

 

Źródło: Janina Śmieciuszewska-Rościszewska, Kartka z dziennika (19 sierpnia 1920), „Notatki Płockie”, 2002, nr 4/233, s. 20 oprac. Grzegorz Gołębiewsk