21 CZERWCA 1920
Poniedziałek, a więc dzień bez „Kurjera Płockiego”.
W kościele farnym o 10 rano odbywa się msza św. za duszę „świetlanej pamięci” Marysieńki Górnickiej. 17-letnia jedyna córka znanego płockiego przemysłowca i filantropa Stanisława Górnickiego, zginęła śmiercią tragiczną tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1919 roku. Tyle wiadomo na pewno. Natomiast funkcjonują dwie wersje kresu jej życia. Pierwsza, przywoływana w opowieści rodzinnej, jest bardziej romantyczna. Marysię miał zastrzelić narzeczony, w kawiarni na parterze kamienicy, należącej do rodziny Górnickich przy ul. Tumskiej 8 (obecna siedziba Muzeum Mazowieckiego). Drugą opisuje historyk Grzegorz Gołębiewski w „Płockim Roczniku Historyczno-Archiwalnym”. Marysia padła ofiarą przypadkowej strzelaniny między podchmielonymi żołnierzami (hallerczykami i Francuzami) a patrolem żandarmerii. Na rogu ulic Tumskiej i Kolegialnej kula trafiła dziewczynę rykoszetem i śmiertelnie raniła.
Wojna powoli zaczyna nabierać tempa. W biurze werbunkowym Ochotniczej Ligi Kobiet dwa razy dziennie przyjmowano zapisy do oddziału sanitarnego. Po kursie wyjazd na front – prawdopodobnie 10 lipca.
W mieście pojawiły się podejrzane pogłoski: W Warszawie jest źle! „Nie trudno dociec, że to kuźnia bolszewickich plotek rozpuszczała takie wieści podłe i niczym nieuzasadnione”.
Tymczasem na froncie między Dźwiną a Berezyną Polacy odpierają ataki bolszewickie w rejonie Sigalszczyzny. Na Ukrainie grupy generała Romera rozbiły kawalerię Budionnego. Na południe od Dniestru wojska ukraińskie w okolicach miejscowości Babczyńce, Borówka, Felicjanówka zdobyły dwa działa, karabin i dużo taboru.