11 LIPCA 1920
Plac Floriański był świadkiem kolejnego wiecu. Do służby ojczyźnie wzywali oficerowie ze stacjonującego w Płocku pułku. Jeden z nich nie przebierał w słowach i „nawoływał wprost do piętnowania tych, zdolnych do noszenia broni, którzy nie wstępują do szeregów ochotniczych”. W porównaniu ze Lwowem i z Poznaniem u nas panuje w tym względzie dziwne kunktatorstwo. Przedtem w Płocku odbyła się – według współczesnych pojęć – mała kampania PR-owska. Po mieście krążyły samochody z muzyką wojskową, z których kobiety rozrzucały odezwy Naczelnika Państwa wzywające do broni! Trzy punkty werbunkowe do armii Hallera (I i II gimnazjum męskie i Towarzystwo Rolnicze przy Kościuszki) czekały na ochotników codziennie od 11.00 do 8.00 wieczorem.
Alert ogłosili harcerze. Dowódca okręgu nakazał zorganizować stałą służbę komend i drużyn, zameldować niezwłocznie nazwiska komendantów i „ilość młodzieży od lat 16 w górę”.
W Płocku jest nagły wysyp zebrań, rezolucji, postanowień. Odbyło się nadzwyczajne zebranie Katolickiego Towarzystwa Przyjaciół Młodzieży i Dzieci, Stowarzyszenia sług św. Zyty i Związku Katolickiego Parafii Płockiej. Wszystkie organizacje dostrzegły rolę dzieci i młodzieży w budowaniu patriotyzmu, znaczenie kształtowania postaw obywatelskich od najmłodszych lat. 18 lipca o 15.30 zaplanowano wspólne nabożeństwo w kościele poreformackim i procesję do katedry. Wstępuje też na widownię „duchowa strawa polskiego chłopca i dziewczęcia: dobra książka i dobra gazetka”. Pracownicy komunalni z kolei, w liczbie 82 osób, uznali, że wszyscy zdolni do noszenia broni powinni wyruszyć na front, zaś Magistrat i Rada Miejska zabezpieczyć rodzinom prawo do pobierania wynagrodzenia. Towarzystwo Robotników Chrześcijańskich swoich członków wysyła na wojnę, pozostałych do Związku Obrony Ojczyzny i do Straży Ogniowej.
Pracownicy nadleśnictwa Gostynin – Płock opodatkowali się „10 proc. od poborów” na rzecz potrzebujących rodzin pracowników przyjętych na służbę państwową.
Redakcja przypomina też o zakupie Pożyczki Odrodzenia, który wręcz jest wyrazem patriotyzmu.
Płocczanom nie ułatwiają życia telefonistki ze stolicy. Linie się grzeją, a Centrala Warszawska zawodzi. „Wszystkie stacje na Mazowszu Płockim pragną wnieść skargi na usługę telefonistek warszawskich”.
Jednak życie w mieście płynie dalej. Gazeta kwituje je drobnymi informacjami, prym wiodą wielkie patriotyczne sprawozdania. W mieszkaniach prywatnych,w różnych dzielnicach Płocka, odbywają się liczne podejrzane zebrania. Może nielegalne? Sprawa stanowczo dla detektywów.
„Dlaczego głucho dotąd wśród niewiast polskich (chyba powinno być płockich)”? Nie ma jeszcze u nas, jak w innych miastach polskich, pracowni środków opatrunkowych. Po raz kolejny źle o kobietach, „Kurjer Płocki” wyraźnie stawia się w gronie antyfeministów…
Jest też wniosek racjonalizatorski. Płoccy przemysłowcy mogliby pomyśleć o małej, maciupeńkiej, fabryczce nabojów. Do syfonów? Nie, do karabinów. „Dałaby ona zajęcie pewnej liczbie osób i zmniejszyła nasze braki amunicyjne”.
Tymczasem na froncie zacięte ataki bolszewickie zmusiły polskie oddziały do opuszczenia linii rzeki Wilii. Pomimo brawurowych kontrataków, nieprzyjaciel wzmocnił swą pozycję, zajmując Poniatycze i Wiszyń, uchodząc pod Mołodeczno. Na północnym Polesiu Polacy odparli ataki bolszewików. Na południe od Prypeci oddziały gen. Bałachowicza zajęły Owrucz. Zebrani w mieście „chińczycy i komuniści” zostali kompletnie rozbici. Odwrót oddziałów armii Romera odbywał się w bardzo ciężkich warunkach przy konieczności walk z bolszewikami.